Zobaczyłam jakąś dziewczynę płaczącą i podeszłam do niej. Miała miętowe włosy, brązowe oczy, usta pomalowane na jasny fiolet. Powiedziała mi, że ma na imię Samantha i zabrałam ją na oprowadzanie po obozie. Niezbyt wierzyła w to, co mówiłam. Właśnie stałyśmy rozmawiając o domkach.
- Ty bardziej pasujesz do niebieskich. Współczuję ci, że Twoją siostrą jest Darlane - powiedziała składając ręce w geście współczucia.
- Wszyscy od Aresa są wybuchowi. Da się przyzwyczaić.
- Ty taka nie jesteś, ona by na mnie cały czas warczała... A ty? Miła, spokojna...
- Hahahahahaha, jestem inna niż reszta. Każdy z nas ma moce. Ja odkryłam u siebie dwie. Władanie każda bronią oraz spokój. Moje rodzeństwo w niektórych sytuacjach rozniosłoby cały dom, a ja jestem tą od uspokajania ich, bo się nie wściekam. Jestem od nich więc nic im nie zrobią...
- Okej?
- Nic nie rozumiesz? - zaśmiałam się.
- Tak. Nie rozumiem dlaczego Darlane mnie nienawidzi... Nic jej nie zrobiłam.
- A jak dokładnie się spotkałyście?
- No wbiegłam do jadalni i wpadłam na nią. Zaczęła na mnie krzyczeć i przyszedł czlowieko-koń.
- Chejron?
- Możliwe. Kazał jej zabrać mnie do szpitala, ale ja nie chciałam iść to zabrała mnie siłą i potem zostawiła. Resztę już wiesz.
- Przyznam miała dziś zły humor, a ty na nią wpadłaś... No ciesz się, że nasz opiekun interweniował, bo mogło się to gorzej skończyć.
- Tak wogóle to co to jest ten człowiekowo-koń jest?
- Centaur.
- Że co?
- Ty mitologii nigdy nie czytałaś?!
<Samantha? ;D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz