środa, 20 sierpnia 2014

Od Lydii - początek

- To tutaj - poinformowała Temida.
Spojrzałam we wskazane przez nią miejsce. Przed nami stała olbrzymia, misternie wykonana brama, wsparta na dwóch solidnych kolumnach. Wcześniej dyrektor obozu wyjaśniła mi, że przekroczyć jej próg mogą jedynie herosi i opiekunowie.
- Na pewno dam radę? Co mam zrobić? Nie pomyliłaś się co do mnie? - zapytałam cicho.
- Po prostu przejdź - uśmiechnęła się dobrotliwie. - Muszę już wracać do swoich spraw. Powodzenia.
- Ale przecież ja... - nim zdążyłam dokończyć, Temida zniknęła. Dosłownie. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie nie zobaczyłam kobiety. Westchnęłam, poprawiłam kosmyk włosów przesłaniający mi widok. Niepewnie postąpiłam krok naprzód. A potem jeszcze jeden. I kolejny. Nagle zdałam sobie sprawę, że znalazłam się na terenie obozu.
Sugerując się wskazówkami Temidy, ruszyłam szlakiem wytyczonym przez ustawione wzdłuż drogi pochodnie. Po krótkim czasie dotarłam do centrum. Gdzieś na lewo dostrzegłam obszerny, ogrodzony plac. Kilka osób dzierżących broń z uwagą słuchała instrukcji pewnej kobiety. Nieco dalej zauważyłam drewniany budynek stajni i pastwiska. Wokół krzątali się ludzie. W oddali płynęła rzeka.
Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Chyba byłam za daleko. I nie wiedziałam, co robić. Najwyraźniej musiałam kogoś zapytać, ale przecież nie podeszłabym do zupełnie nieznajomej mi osoby. Miałam mętlik w głowie. W końcu z trudem podjęłam decyzję.
Skierowałam się w stronę stajni. Powoli i bardzo ostrożnie, tak, żeby nikt nie zwrócił uwagi na moją obecność. Gdy już znalazłam się wystarczająco blisko pierwszej lepszej osoby, która przewiesiła przez ramię ogłowie i zmierzała najprawdopodobniej na pastwisko, przemówiłam.
- Przepraszam... Jestem tu nowa i... Wiesz, gdzie mam pójść? - wykrztusiłam, wiedząc, jak dziwnie to zabrzmiało.

<Ktoś coś? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz