niedziela, 17 sierpnia 2014

Od Belli - CD. Anishy

Jechałyśmy galopem przez las, uwielbiałam to miejsce. Ślicznie wygląda i w wiosnę, gdy jest tu pełno zwierząt, ptaki śpiewają, jak i w zimę, gdy jest cały biały. Ogarnełam już parę scieżek na tereny i instruktorka zawsze prosi mnie bym prowadziła. Zawsze dobieram do stopnia zaawansowania. Mam nawet dla początkujących, którzy w tereny chodzą tylko na step. Często zagłębiam się w tereny nieznane. Dotarłyśmy do rzeki.. Wjechałam do niej i zaczęłam stawać na Alison.
- Co ty robisz? - spytała Nish.
- Skacze do wody - odpowiedziałam. - Chodź że mną, popływamy. Wiem że lubisz - kusiłam.
- Nie.
- No chodź - próbowałam dalej.
- Nie mam stroju. 
- Ja też, no chodź - patrzyłam na nią. - Nie to nie. Ja skocze. Wybiłam się z grzbietu zwierzaka. Poczułam zimno na skórze. Woda zalała mi oczy, wlała do buzi... Mimo że jestem córka Apolla wolę zimno od ciepła. Nie wiem czemu. Po prostu tak jest.
- Jesteś cała mokra - pożaliła się Anie. 
- Wyszłam z wody, to naturalne - zaśmiałam się. - Musiałabym być dzieckiem Posejdona, żeby nie zmoknąć. 
- No fakt - zaśmiałam się.
- Nie rozumiem jak możesz siedzieć na takim upale - spytałam. - Jak to wytrzymujesz? 
- Tobie jest gorąco przy 10 stopniach, przy takiej temperaturze wszyscy chodzą grubo ubrani, a ty w krótkich spodenkach.
- Hahahaha.
- Co? Co zrobiła?! 
- Twoja mina jak mowiłas hahaha.
- Jesteś wariatką. 
- Tylko wariaci są coś warci. 
- Wracajmy już. Słońce zachodzi, za godzinę będzie kolacja, jak teraz ruszymy to w wolnym tempie zdążymy. 
- Ali  -klacz wyszła z zimnej wody i pomogła mi wsiąść kładąc się. 
Ruszyłyśmy w milczeniu. Rozmyślałam jakby to było gdybym nie przyszła do obozu. Pewnie spędzałabym całe dnie w stajni, ćwiczyła strzelanie i to wszystko sama. Bez nikogo.
- Zaśpiewaj mi coś - wyrwała mnie z zamyślenia Anisha.
- Jak zaśpiewasz ze mną.

<Nish¿> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz