czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Darlene - CD. Lydii

Zlustrowałam ową dziewczynę od stóp, do głów. Ledwo co widziałam jej twarz, bo była zasłonięta prawdziwą burzą rudych loków... Kolejna nowa. Przejechałam otwartą dłonią po twarzy. Ile zabłąkanych jagniątek ma dzisiaj jeszcze zamiar zostać pożartych?! Czy nie trafiają tu osoby odważne, silne, mocne od samego początku?! Mogłam się założyć, że dziewczyna trafi do niebieskich...
- Czego?! - krzyknęłam. Dziewczynę jakby odrzuciło.
- Wiesz może gdzie mam pójść? - ponowiła pytanie.
- Na Zeusa, skąd mam wiedzieć?! - kiedy wypowiedziałam imię Gromowładnego, zagrzmiało. - Spadaj! - mruknęłam do niego.
- No... bo jestem nowa i... - jąkała się dziewczyna. Mogłam ją pogrążyć, ale na dziś miałam serdecznie DOŚĆ nowych.
- Tam! - krzyknęłam, wskazując na Wielki Dom, ostentacyjnie przejeżdżając sobie paznokciami przez twarz.
- Ale... gdzie? - dziewczyna przełknęła ślinę patrząc we wskazanym przeze mnie kierunku.
- Przecież się tam patrzysz! - wrzasnęłam. Ludzie! Ileż można?! Dziewczyna popatrzyła po mnie, po czym ruszyła do Czerwonego Domku.
- Nieee! - wrzasnęłam za nią. Odwróciła się, a przy okazji połowa ludzi stojących w okół. Podeszłam do niej i złapałam mocno za ramię. Zaprowadziłam ją pod drzwi Wielkiego Domu. - Tu! - warknęłam.
- Dzięki - wyjąkała. - Wejdziesz ze mną?
- Nie, do cholery! Poradzisz sobie! - w chwili, gdy wymawiałam te słowa, obok mnie stanęła Temida. Jej pojawienie zdziwiło mnie, gdyż rzadko raczyła się nami zająć. Jak to zwykle w obecności opiekunów, założyłam ręce na piersi i uniosłam podbródek.
- Darlene! Miałaś być milsza dla nowych! - krzyknęła na mnie grożąc palcem. Zwracając się do dziewczyny, rzekła: - Tam nikogo nie ma, słonko. Musisz znaleźć Chejrona, on powie ci co i jak. Może będzie na placu do ćwiczeń. Darlene cię zaprowadzi - uśmiechnęła się głupawo i znikła.
- Dlaczego ja?! Nie jestem przewodnikiem! - wrzasnęłam zirytowana. Czemu ciągle ja miałam wszystkich prowadzić?! Może by ją zostawić jak tą pyskatą niebieskowłosą?
- Idziemy? - zapytała mnie dziewczyna. Prychnęłam tylko i ruszyłam. W istocie, z daleka widziałam postać Chejrona, który instruował jakiegoś nowicjusza, jak zadać cios mieczem. Uśmiechnęłam się złośliwie, widząc, jak koślawie wyglądach ruch wykonany przez obcego chłopaka. 
- Ciekawe, czy też tak będziesz wyglądać na pierwszych lekcjach - rzuciłam złośliwie w stronę rudej. Wzruszyła tylko ramionami i szła dalej za mną. Ktoś, kogo dostrzegłam kątem oka krzyknął:
- Znowu oprowadzasz początkujących?! - usłyszałam sarkazm w owym głosie. Kto śmiał...?! Do mnie nie mówi się z ironią, o nie! Na dodatek zobaczyłam błysk miecza w powietrzu. Jednym ruchem wyjęłam swój miecz z pochwy i wykonałam ruch. Znajdowałyśmy się na placu do ćwiczeń, więc tu często ktoś atakował, ale żeby mnie?! Nie doczekanie. Z łatwością odparowałam cios, po czym wytrąciłam przeciwnikowi broń z ręki. Był to chłopak z Czerwonego Domku. Skończony kretyn, widocznie. Jakimi ludźmi ja dowodziłam?! Przykładając mu ostrze do szyi, warknęłam:
- Zasada numer jeden: nie atakujemy osób ze swojej drużyny! Zasada numer dwa: nie atakujemy MNIE! - zdjęłam ostrze i ruszyłam dalej.
- To Chejron - powiedziałam wskazując palcem na centaura.
- On... jest koniem? - zdziwiła się.
- Centaurem! - krzyknęłam. Chejron usłyszał mnie z daleka...

<Lydia? xD nad Darlene trudno zapanować O.o>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz