czwartek, 4 września 2014

Od Darlene - CD. Mavruda

Temida wezwała mnie na dywanik. Zrobiło się widocznie bardzo gorąco, skoro sama Temida, ona, Wielka Władczyni, raczyła się mną przejąć. Bywała w obozie NIEZMIERNIE rzadko, i za każdym razem musiała wydawać jakieś sądy... Jak to bogini sprawiedliwości, phi.
Nie mogła mi nic zrobić. Była nikim. Wiedziałam o obozie więcej niż ona, i przez 3 lata mojego marnego życia, spędziłam tu więcej czasu niż ona przez... całe swoje życie?!
Nie miała tu nic do gadania. Jedyne co umie zrobić, to wygłaszać kazania bez konkretnego przesłania. Przed budynkiem Wielkiego Domu założyłam ręce na piersi i uniosłam brodę. Zmrużyłam wściekle oczy, jak to miałam w zwyczaju. Powolnym krokiem przekroczyłam próg drzwi. Usłyszałam zniecierpliwiony głos:
- Darlene? Szybciej! Nie mam całego dnia! - słysząc te słowa, moje stopy przybrały niebezpieczne, wręcz zabójcze, ślimacze tempo. Nigdy nie miała na nic czasu! Na nic! Po co obrała stanowisko dyrektorki obozu?! Po co?!
- Ja również - odpowiedziałam bezczelnie, siadając w fotelu naprzeciwko jej biurka.
- Twoje zachowanie w stosunku do nowych, jest... - szukała przez sekundę odpowiedniego słowa - ...skandaliczne i nieobliczalne - dokończyła zupełnie, jakbym nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Kiedy ktoś zapyta cię kulturalnie o drogę, nie możesz mu jej wskazać? To naprawdę przekracza twoje możliwości?
- Tak - warknęłam. - Nie jestem jakimś cholernym psem przewodnikiem. Ani drogowskazem!
- Nie rozumiesz, że oni są przestraszeni i zdezorientowani? Należy im pomóc, to dla nich zupełnie nowa sytuacja! - powiedziała z naciskiem. - Ty także taka byłaś!
- Nie! Absolutnie NIE! Pani nic nie wie! Nie ma pani całymi miesiącami, a gdy w końcu łaskawie się pani zjawia, zachowuje się jak królowa angielska! - wrzasnęłam. - Byłam twarda od samego początku! Nigdy nie byłam taka jak oni! 
- Nie podnoś głosu! - ostrzegła mnie bogini.
- Będę robić, co mi się podoba, i... - nie dokończyłam histerycznego wywodu, bo coś zamknęło mi usta. Nie mogłam wydobyć z nich słowa! Zamiotłam wściekle głową i wykonałam gest, jakbym chciała ją udusić.
- Dość! Zachowujesz się nieprzyzwoicie i wulgarnie! Nie będziesz miała kary w postaci zmywania garów... To i tak by cię niczego nie nauczyło. Przez następne dwa tygodnie będziesz przyjmować nowych. Twoim zadaniem będzie przywitać ich i odpowiedzieć na każde ich pytanie! Jeżeli nie wywiążesz się zadania, nie weźmiesz udziału ani w Święcie Aresa, ani żadnej bitwie o sztandar! Zostanie ci też odebrany miecz i prawo do dodatkowych treningów - jej głos ociekał lodem, a do mnie ledwo docierało to, co mówiła. Gdybym mogła, wrzasnęłabym: ,,Niech cię Tartar pochłonie!", po czym wybiegłabym za drzwi. Nie mogłam już tego słuchać! Co ta skończona kretynka sobie wyobraża?!?! Że z wulgarnej potomkini Aresa zmienię się w ciapowate dziecko Apolla?! Wstałam gwałtownie z krzesła, aż przewróciło się z głośnym łomotem. Prawdopodobnie coś w nim strzeliło. 
- Miło, że do ciebie to dotarło. Możesz zacząć od teraz - powiedziała spokojnie nauczycielka, a ja zmierzyłam ją najbardziej wściekło-pogardliwym spojrzeniem, na jakie było mnie stać. Wybiegłam za drzwi Wielkiego Domu i skierowałam się ku placowi do ćwiczeń. Po drodze złamałam dziewięć patyków, rzuciłam dziesięcioma kamieniami i potrąciłam co najmniej jedenaście obozowiczów. Jeśli natychmiast nie rozłożę jakiegoś manekina, zrobię to z pierwszym napotkanym nowym!!! Dobiegłam do placu i jednym ruchem ścięłam łeb ruszającemu się strachowi na wróble. Od razu zrobiło mi się lepiej. Na sekundę, bo gdy się odwróciłam, zobaczyłam jakąś nieznajomą gębę. Czułam, że pod jasnym podkładem na twarz robię się czerwona, a moje oczy zaczynają niebezpiecznie błyszczeć. Kolejno zaciskałam i luzowałam pięści. Chyba się trzęsłam, bo nowy chłopak spojrzał na mnie dziwnie.
- Ktoś ty? - wysyczałam zza zaciśniętych zębów.
- Mavrud - wzruszył ramionami.
- Może coś dalej?! - mój głos podniósł się niebezpiecznie o dwa tony. Jeżeli Temida lub Chejron mnie usłyszą, będę skończona...
- Varne. To niepotrzebne. I tak zapomnisz - wydawał się spokojny i opanowany. 
- Jakbym wykorzystywała swoje szare komórki do czegoś takiego jak zapamiętywanie głupich imion, równie... - ugryzłam się w język - ...nowych, już dawno bym wylądowała w gorszym miejscu niż to - powiedziałam kąśliwie.
- Być może - przytaknął mi. 
- Nie mam czasu na pogaduszki. Chcesz czegoś? - warknęłam niezbyt cierpliwie.
- Przede wszystkim... wszystkich informacji - powiedział. Prychnęłam. Informacji mu się zachciało.
- Czy ja wyglądam jak przewodnik? 
- Nie. 
- Więc sam widzisz - powoli złość ze mnie spływała. Oparłam się leniwie o płot. Chłopak niczego sobie: dobrze zbudowany, wysoki. Szkoda, że nowy. Nienawidzę nowych.
- Jest tu jakiś... dyrektor?
- Nie.
- A... ktoś podobny? - zapytał unosząc brwi.
- Dyrektorka. Szanowna PANI TEMIDA... - ze szczególnie głośnym sarkazmem wypowiedziałam te słowa - ...dzięki, której stoisz tu, i nie brakuje ci żadnej części ciała.
- Wypadałoby jej podziękować. Którędy do niej? 
- Pokażę raz, i nie będzie moją winą to, że jej tam nie będzie. Nigdy jej nie ma - powiedziałam ostrzegawczo, po czym wskazałam Wielki Dom. 
- To znaczy tam? - zapytał chłopak, pewnie żeby się upewnić.
- Powiedziałam: powiem raz - warknęłam krótko. Już we mnie zaczęło buzować. Oni zawsze muszą zadać co najmniej dwa pytania! A potem i tak pomylą drogę! Mavrud uniósł ręce w geście ,,okej". 
- W takim razie: a jak jej nie będzie? - chyba postanowił, że dzisiaj na pewno mnie wkurzy.
- RADŹ SOBIE... - nie dokończyłam, tylko pomyślałam: ,,wdech, wydech, wdech, wydech.." - ...szukaj konia z torsem faceta. I daj mi spokój! - prawie krzyknęłam. Prawie.
- Bardzo dziękuję, za twoją... uprzejmość. Bardzo mi pomogłaś - kiwnął głową i odwrócił się. Zastanawiało mnie, czy to co wyczułam w jego głosie to była szczerość, czy sarkazm? Również się odwróciłam. Wypuściłam gwałtownie powietrze. Pierwszy nowicjusz, na którego nie nawrzeszczałam. Jest postęp. Od niechcenia wyjęłam miecz i przebiłam jeszcze jednego manekina. Gdy przymierzałam się do drugiego, kątem oka zauważyłam, że Mavrud wychodzi z Wielkiego Domu. Coś zbyt szybko mu to poszło... Pewnie tą cholerną Temidę znowu gdzieś wcięło. Do podniebnego sądu zapewne! Czyli teraz jej nie ma... Uważając na Chejrona, przez chwilę będę mogła użyć zdania ,,hulaj dusza, piekła nie ma"!

<Mavrud? Dupne zakończenie, ale Ty zawsze coś wymyślisz ;D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz